Pewnego dnia pracownik, którego traktowaliście jak syna, przychodzi do Was i mówi, że odchodzi do konkurencji. Czujecie się zdradzeni, bo macie wrażenie, że na własnej piersi odchowaliście węża. Właśnie tak musiał rozumować Steve Ballmer, kiedy godził się z odejściem Kai-Fu Lee do Google. Albo: czytacie o twórcy dystrybucji Linuksa. Podziwiacie go, bo stworzył coś, co
Liga broni, Liga radzi, Liga nigdy Cię nie zdradzi W NC+ rzecz jasna, na antenie której mecz Ligi Mistrzów Legii od 19.00 w środę do północy z środy na czwartek. Mecz, w którym Legia Warszawa
Zapewne widziałaś film \"Seksmisja\", te biedne kobiety kobiety też wykrzykiwały - \"Liga rządzi, liga radzi, liga nigdy was nie zdradzi!\" i tez im sie wydawało, że mają absolutną rację, a Kopernik tez była kobietą.
„Liga rządzi! Liga radzi! Liga nigdy was nie zdradzi”, „Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę” i wreszcie „Dzień dobry, zastałem Jolkę?” oraz wiele innych cytatów
Warto, bo jak się okazuje zdarzenia te miały swoje miejsce w historii. 35 lat temu, 22 września 1986 roku, odbyła się premiera przezabawnej komedii "C.K. Dezerterzy" w reżyserii Janusza
Oni/ mężczyźni są podstępni i przebiegli. Robią wszystko, żeby brać, nie licząc się z uczuciami kobiet. Jedna i druga padła ofiarą podłego typa. Wiedzą, że jesteśmy uczuciowe i grają na emocjach bez skrupułów. 26 marca, 21:19, GRU: Liga rządzi. Liga radzi, Liga nigdy Cię nie zdradzi
Woody rządzi, Woody radzi, Woody nigdy cię nie zdradzi Allena można cytować godzinami, a jego filmowym cytatom poświęcono wiele prac magisterskich i doktorskich. Nic dziwnego - sypie nimi jak śniegiem na Antarktydzie, pouczając nas między innymi, że masturbacji nie powinno się krytykować, gdyż jest to "seks z kimś kogo się kocha"…
Drogowcy z GDDKiA bronią Obwodnicy Metropolitalnej oprotestowanej przez mieszkańców gminy Żukowo i Kolbudy, którzy chcą, aby przebiegała dalej od ich domów. - Wszelkie drogi buduje się tam, gdzie są ich potencjalni użytkownicy, a nie w głuszy, w której chadzają dziki, sarny i zające - wyjaśniają.
Liga rządzi, liga radzi, liga nigdy was nie zdradzi. A Kopernik była kobietą !!!! już oceniałe(a)ś
Twórcy dowiedzieli się, że instytucja ta sama nadała sobie prawo do zarządzania losem ich dzieł. Ba, wielu z z nich po raz pierwszy w ogóle usłyszało o ZPAV. A konkluzja jest taka, że związek może wszystko, bo związek wie lepiej. Liga rządzi, liga radzi, liga nigdy nas nie zdradzi.
YenB0d. Zacznę od słynnego cytatu z filmu „Seksmisja” Juliusza Machulskiego: „liga rządzi, liga radzi, liga nigdy cię nie zdradzi’! Czy tak faktycznie będzie? Okaże się już wkrótce, bo w piątek rusza kolejny, zwariowany sezon naszej ukochanej PlusLigi! Wszyscy, którzy do niego przystępują, zastanawiają się, jak to będzie w tych wyjątkowych rozgrywkach. Niejeden raz pisaliśmy, że przecież zmienił się kręgosłup całej ligi, jej podwaliny. O mistrzostwo będą się mogły bić tylko dwa zespoły, które po rundzie zasadniczej zajmą pierwsze i drugie miejsce w tabeli. Drodzy państwo, trzeba zadać sobie pytanie, co to oznacza dla nas i naszych klubów? Wiadomo, że co innego dla silnych, co innego dla trochę słabszych. Biorąc pod uwagę papierowe dywagacje, a papier zawsze przyjmie wszystko, najsilniejsze w PlusLidze są Asseco Resovia, PGE Skra Bełchatów, Lotos Trefl Gdańsk i ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. I to te drużyny powinny bić się o dwa czołowe miejsca po rundzie zasadniczej, o te dwie przepustki do walki o złoto. Dla tych nieco słabszych nowy system wyznaczył pomysł na transfery – nikt nie porywał się z motyką na słońce, nie było szaleństw i przekraczania możliwości czy budżetów, raczej rozsądne wzmocnienia. Szansę dostaną też młodzi. Im pomogło zamknięcie PlusLigi, bo szefowie klubów stali się mniej nerwowi, gdy zniknęły sportowe spadki. Nie wiem tylko, czy ten spokój aby ich nie uśpi? Bo czy młodzi gwarantują poziom i odpowiednie emocje, czy rzeczywiście weterani lub starsi zawodnicy są mniej potrzebni, czy można ich pomijać, czy to nie wpłynie na poziom? Mam nadzieję, że nikt nie lubi być ostatnim i wszyscy postarają się budować najlepsze, a nie najtańsze drużyny. Jednak wszyscy wiemy, że dziś to 14. miejsce nie oznacza tragedii – kataklizmu – jak kiedyś. Chcę wierzyć, że spokój buduje, pomaga szukać młodych talentów, a to będzie dobrze wróżyć na przyszłość. Kluby sobie radzą. Widać to najlepiej na przykładzie Jastrzębskiego Węgla. Doszło w nim do poważnego tąpnięcia, a jednak udało się zbudować ciekawy zespół, mimo odejścia prawie wszystkich gwiazd. To bardzo dobra informacja, bo przecież ten klub przez całe lata był jednym z kandydatów do zdobywania medali. Nie wiem, na którym miejscu jastrzębianie skończą, lecz mam wrażenie, że mogą być „Janosikiem” w tej lidze. Ten nowy system jest dla nas dziwny, nie będę Was oszukiwał. Dotąd zawsze z tyłu głowy siedziała nam myśl, że istnieje jeszcze druga szansa, czyli faza play-off. Ona potrafiła wyprostować błędy z początku sezonu, dać drugie życie. Czy to było sprawiedliwe, dobre? Nie mnie to oceniać. Ale taki model rozgrywania ligi funkcjonował przez lata i wszyscy do niego przywykli. Nawet zespół z ósmego miejsca po fazie zasadniczej mógł zaatakować i wejść do strefy medalowej. Pewnie, że rzadko się zdarzało, że niżej notowany przebijał się w play-off, ale było możliwe. Do dziś pamiętam, jak przed okiem biliśmy się pod koniec fazy zasadniczej z PGE Skrą, by w pierwszej rundzie play-off nie trafić od razu na ZAKS-ę Kędzierzyn-Koźle. Ten zespół miał kłopoty na początku sezonu, ale wiedzieliśmy, że może odpalić. Uciekaliśmy, by nie odpalił w meczach z nami. Ostatecznie tak się nie stało, bo bełchatowianie pewnie wygrali, ale emocji było mnóstwo. Poprzedni system był dobry, lecz nie idealny. Niektórzy przez fazę zasadniczą zbijali bąki (pozdrowienia dla Michała!), a za robotę brali się dopiero później. Teraz na taki numer nie ma już miejsca, bo kluczowa jest liga. Jestem ciekaw, jak ta sytuacja przełoży się na nasze granie? Kto wie, może w trakcie rozgrywek nie będzie ani chwili wytchnienia? Trenerzy najlepszych drużyn pewnie nie będą mogli sobie pozwolić na oszczędzanie najlepszych zawodników, za każdym razem będą musieli posyłać do boju swoją straż przyboczną a nie rezerwistów. Każdy punkt może kosztować wszystko. Trzeba będzie wygrywać jak najwięcej za trzy punkty i tracić jak najmniej sił. Łatwo napisać, trudniej zrobić... Co myślę o tej zmianie systemu? Bez względu na to, co nam się wydaje, rozumiemy, dlaczego on się zrodził. Oczywiście dostrzegam, że ma słabe strony i rozumiem, dlaczego wścieka się np. Andrea Anastasi, który twierdzi, iż to system dla najbogatszych. Ale nie zapominajmy, że te zmiany mają pomóc naszym chłopcom, by w styczniu zakwalifikowali się do igrzysk w Rio de Janeiro, a później byli w stanie do nich się odpowiednio przygotować. Wiemy, że będzie to kosztować wiele wysiłku i nerwów, że sezon popędzi jak TGV – na szczęście bez Earvina N’Gapetha, bo jadąc z nim szybkim pociągiem można by się obawiać o własne bezpieczeństwo, a szczególnie o konduktorów... Cieszy mnie to, że wszystkie kluby pomogły reprezentacji, że hasło: „wszystkie ręce na pokład” nie zostało tylko na papierze. Kiedyś bywało inaczej, bo kluby przekładały swój interes nad reprezentację. Brawo wy! Wszyscy prezesi zrozumieli, że kadrze trzeba pomóc, bo to ona napędza wszystkie nasze sukcesy, jest lokomotywą rozwoju polskiej siatkówki. Czy ten nowy system jest idealny? Nie, na pewno nie. Rozumiem krytyczne głosy. Ale na koniec ma być medal w Rio. Tego nam wszystkim życzę! Już w piątek w kioskach Tempo "Przeglądu Sportowego", a w nim Skarb Kibica siatkarskiej PlusLigi
Najlepsza odpowiedź Quintuss odpowiedział(a) o 19:28: seksmisja ? Odpowiedzi ScatterShot odpowiedział(a) o 19:27 Niieee.. xD tylko tak mowia :P Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Polecamy Zdrady Czy przyznawać się do zdrady?
Najlepsze cytaty filmowe są jak chwytliwe refreny - nigdy się nie nudzą. Sprawiają, że pamiętamy o filmie, zapewniając mu w ten sposób drugie, trzecie, a nawet czwarte życie. Bo przecież z filmami jest jak z piosenkami - najbardziej lubimy te, które już znamy. Gdy Amerykański Instytut Filmowy stworzył w 2005 roku listę stu najsłynniejszych ekranowych cytatów wszech czasów, na pierwszym miejscu znalazła się kwestia, która dla dzisiejszych nastolatków czy nawet ich rodziców może brzmieć zaskakująco. "Frankly, my dear, I don't give a damn" ["Szczerze, moja droga, mam to gdzieś"], to słowa, które w "Przeminęło z wiatrem" rzucił w stronę do Scarlett O'Hary (Vivien Leigh) Rhett Butler (Clark Gable). - I co w tym kultowego? - zapyta ktoś. - A gdzie Tarantino, gdzie Allen? Gdzie "Gwiezdne wojny", "James Bond", "Ojciec chrzestny"? "Mam to gdzieś!" A jednak kończąca słynny film kwestia pojawiła się na pierwszym miejscu nieprzypadkowo - to właśnie ona odpowiedzialna była za przełamanie ogromnego tabu w amerykańskim kinie. Wtedy, w 1939 roku, jakiekolwiek przekleństwo było w kinie nie do pomyślenia - a "damn" uchodziło za wulgaryzm, nieco łagodniejszą wersję słowa "shit" ["gówno"]. Reżyser zdecydował się go użyć, gdyż uznał, że książkowe "I don't care" nie odda prawdziwego charakteru sceny... I w ten sposób miliony widzów usłyszało po angielsku: "Szczerze, moja droga, mam to gdzieś", choć ostatni człon wypowiedzi można było tłumaczyć jako "gówno mnie to obchodzi". Nic dziwnego, że tysiąc pięciuset przedstawicieli branży medialnej postawiło właśnie na tę rewolucyjną ekranową wypowiedz. Ciemność i popierdółki W światowych rankingach brakuje oczywiście kwestii z polskich filmów i seriali, a te kochamy chyba najbardziej, zwłaszcza z czasów PRL. Bez względu na to, czy wspominamy "Samych swoich" ("Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie"), "Seksmisję" ("Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę", "Kobieta mnie bije…", "Sfiksowałyście, boście dawno chłopa nie miały!", "Liga rządzi, Liga radzi, Liga nigdy was nie zdradzi"), "Misia" ("Parówkowym skrytożercom mówimy nie!") czy "Czterdziestolatka" ("Ja jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję"). Do języka potocznego przeszło także wiele zdań z nowszych rodzimych produkcji, by wymienić "Dzień świra" ("Dżizus... k***a... ja pie**lę"), "Chłopaki nie płaczą" ("Jest tu jakiś »cfaniak«?) czy "Killera" ("Sam jesteś popierdółka"). To tylko pierwsze z brzegu przykłady, choć w przypadku polskich filmów, na przykład "Rejsu", należałoby cytować raczej całe monologi. Podobnie jest z bohaterami Quentina Tarantino, zwłaszcza "Pulp Fiction". Takie perełki jak "Wszystko - Nie. Ku****ko daleko od czy "Zed zszedł, kochanie. Zed zszedł..." sporo bez odpowiedniego kontekstu tracą. Chyba że… "Zrobię ci z dupy jesień średniowiecza!" ("I'm gonna get medieval on yo' ass!"). Kwestie nie do odrzucenia Nie wszystkie świetne cytaty stają się kultowe - by do tego doszło, przynajmniej kilka pochodzących z nich dialogów musi przeniknąć do naszej rzeczywistości. Inna sprawa, że ich autorzy pewnie nie zawsze zdają sobie sprawę, iż właśnie stworzyli arcydzieło. Czy autor scenariusza "Casablanki" wiedział, że wypowiedziane przez Ingrid Bergman "Play it, Sam. Play »As Time Goes By«" ("Zagraj to jeszcze raz, Sam. Zagraj »Jak mija czas«") czy Humpreya Bogarta "Louis, I think this is the beginning of a beautiful friendship" ("Louis, myślę, że to początek pięknej przyjaźni") przejdą do absolutnego kanonu? Czy autor "Ojca Chrzestnego", wkładający w usta Marlona Brando słowa "I'm going to make him an offer he can't refuse" ("Zamierzam złożyć mu propozycję nie do odrzucenia"), mógł przypuszczać, że będą powtarzane przez kinomanów cztery dekady później? Cytatem nie dogodzisz Najczęściej powtarzane filmowe kwestie? I znowu problem. Dla jednych będzie to na pewno słynne pozdrowienie "May the force be with you" ("Niech moc będzie z tobą") z "Gwiezdnych wojen", dla innych przedstawienie się - oczywiście "My name is Bond. James Bond" ("Jestem Bond. James Bond"). A co z najsłynniejszą obietnicą, "I'll be back", czyli "Wrócę" z "Terminatora"? - Jak to co, przecież to ona jest najlepsza - powie niejeden zakochany w serii fan. Swoją drogą, zdanie to Arnold Schwarzenegger, w różnych formach, wypowiadał w niemal połowie swoich filmów, w tym w niedawnej drugiej części "Niezniszczalnych" - zazwyczaj wywołując wśród widzów salwy śmiechu, na szczęście zamierzone. Na ekranie, tak jak i w życiu, czasem po prostu przydaje się szczypta autoironii. Skarby, rozstania i powroty Wśród kultowych filmowych kwestii nie brak pytań ("Are you talking to me?", czyli "Mówisz do mnie?" z "Taksówkarza"), wyznań ("My precious" - "Mój skarb" z "Władcy pierścieni"), euforycznych przechwałek ("I'm the king of the world!" - "Jestem królem świata!" z "Titanica"), treści oznajmujących (" phone home", a więc " dzwonić do domu" z " czy niekoniecznie czułych pożegnań - tu prym znowu wiedzie "Terminator", a konkretnie druga część cyklu, w której Schwarzenegger, strzelając do zamrożonego ciekłym azotem T-1000, wypowiada "Hasta la vista, baby" ("Do widzenia, maleńka"), będące cytatem z piosenki Jody Watley "Looking for a New Love". Swoich wyznawców mają też kwestie z horrorów, jak "Here's Johnny" ("Oto Johnny") Jacka Nicholsona z "Lśnienia" i "They're here" ("Są tutaj") nieodżałowanej Heather O'Rourke z "Ducha". Równie przerażające wrażenie robiło "I see dead people" ("Widzę martwych ludzi") Haleya Joela Osmenta z "Szóstego zmysłu". Zawsze syta, zawsze gotowa Zastanawiające, że zdecydowana większość najbardziej znanych filmowych cytatów wypowiadana była na dużym ekranie przez mężczyzn. To prawidłowość wynikająca z faktu, że męscy bohaterowie byli przez lata zazwyczaj o wiele bardziej wyraziści i bezpośredni. Choć nie sposób nie docenić takich perełek jak "All right, Mr. DeMille, I'm ready for my close-up" ("W porządku, panie DeMille, jestem gotowa na zbliżenie") Glorii Swanson z "Bulwaru Zachodzącego Słońca" czy "Love means never having to say you're sorry" ("Miłość znaczy, że nigdy nie musisz mówić »przepraszam«") Ali MacGraw z "Love Story". Co ty wiesz o cytowaniu, czyli… najsłynniejsze teksty z filmów - czytaj na trzeciej stronie Nikt nie zaserwował nam tylu celnych ripost, spostrzeżeń i puent jak bohater większości filmów Woody’ego Allena - sfrustrowany i opanowany różnymi obsesjami przygrabiony żydowski intelektualista. Błyskotliwy neurotyk, tyleż gorzki, co zabawny. Jaki na ekranie, taki w życiu. - Nie mam ambicji osiągnięcia nieśmiertelności poprzez swoje filmy - wyznaje. - Wolałbym ją osiągnąć, nie umierając. Woody rządzi, Woody radzi, Woody nigdy cię nie zdradzi Allena można cytować godzinami, a jego filmowym cytatom poświęcono wiele prac magisterskich i doktorskich. Nic dziwnego - sypie nimi jak śniegiem na Antarktydzie, pouczając nas między innymi, że masturbacji nie powinno się krytykować, gdyż jest to "seks z kimś kogo się kocha"… Kilka innych Allenowskich klasyków: "Moje życie seksualne jest żałosne. Ostatni raz byłem w kobiecie, zwiedzając Statuę Wolności", "Achilles miał tylko piętę Achillesa. Ja mam całe ciało Achillesa", "Dla ciebie jestem ateistą, dla Boga - konstruktywną opozycją", "Biseksualizm? Niewątpliwie podwaja twoje szanse na sobotnią randkę", "Jedyne czego żałuję w życiu, to tego, że nie jestem kimś innym", "Jedzenie tutaj jest okropne. I dają takie małe porcje. To właśnie myślę o życiu"… Numery, których nie było Zdarza się, że do języka codziennego przedostają się filmowe czy serialowe dialogi, których… nigdy na małym czy dużym ekranie nie usłyszeliśmy. A przynajmniej nie w takiej formie. Tym samym Stanisław Mikulski nigdy nie powiedział do Emila Karewicza "Brunner, ty świnio". Tak naprawdę słowa wypowiedziane przez Hansa Klossa w "Stawce większej niż życie" brzmiały "Wyjątkowa z ciebie kanalia, Brunner". Nigdy też nie usłyszeliśmy w niej tekstu "Nie ze mną te numery, Brunner" - zamiast tego agent J23 wypowiedział stanowcze: "Te sztuczki to nie ze mną, Brunner". Nie mów mi k***a nic o cytowaniu… Znamienne jest to, że bardzo często do popkultury przedostają się błędne dialogi z filmów, które każdy z nas widział przynajmniej kilka razy. "Oczko odpadło temu misiu" z "Misia" to przecież w rzeczywistości "Oczko mu się odlepiło. Temu misiu'", a "Co ty k****a wiesz o zabijaniu", rzekomo tekst Franca Mauera z "Psów", pochodzi z "Killera". Bohater Lindy w drugiej części filmu Pasikowskiego powiedział jedynie "Nie mów mi k***a nic o zabijaniu, bo coś o tym wiem". Nieprawdziwy jest też słynny tekst z "Imperium kontratakuje", ze sceny, w której Darth Vader mówi: "Luke, jestem twoim ojcem". W rzeczywistości mroczny lord, słysząc, jak młody Jedi krzyczy: "[Obi-Wan] Powiedział mi, że go zabiłeś!", odpowiada. "Nie, ja jestem twoim ojcem" ("No. I am your father"). Nie lata, lecz mile Stworzenie rankingu najlepszych cytatów filmowych to zadanie właściwie nie do zrealizowania, choć z pozoru nieróżniące się specjalnie od innych tego rodzaju zestawień. O ile ich subiektywność można zminimalizować przez zaproszenie do głosowania odpowiednio dużego gremium, to w tym przypadku liczba "kandydatów" może przyprawić o ból głowy. I rzeczywiście - intrygujących zdań wypowiedziano na małym i dużym ekranie tak wiele, że trudno wskazać te obiektywnie najlepsze. Scenarzyści od lat prześcigają się w wymyślaniu dialogów zwracających na siebie uwagę nie tylko dowcipem i chwytliwością, ale również ironią i szczyptą kontrowersji. To, co mamy potem powtarzać, nie może być przecież grzeczne, miałkie i nijakie. Musi być szczere, przenikliwe i konkretne. Musi być jakieś. A wtedy na pewno się nie zestarzeje. W końcu liczą się "Nie lata, kochanie, lecz przebyte mile" ("It's not the years, honey, it's the mileage"), jak to zauważył Indiana Jones w "Poszukiwaczach zaginionej Arki".